Na lotnisko wyruszamy około 5 rano. A wraz z nami wyruszają rodzice, Babcia, Kasia i Wiktor. To się nazywa pożegnanie! :) Mama, która przywiozła mi jeszcze parę zamówionych drobiazgów, pomaga dopakować walizkę. Mamy pewne obawy czy nie będzie trzeba dopłacać za nadbagaż, ale okazuje się, że pani na odprawie przymyka oko :)
Zgodnie rezygnujemy z kawy za 15 złotych i przenosimy się pod tablicę odlotów, a Kasia robi pożegnalne zdjęcia. Jeszcze tylko parę odebranych telefonów i smsów z życzeniami dobrego lotu i witaj przygodo!