Dukhan-nasza pierwsza wizyta po drugiej stronie kraju

W pierwszy dzień weekendu postanowiliśmy wyruszyć na zwiedzanie kraju. Weekend tutaj to piątek i sobota- wciąż mi się myli i w sobotę myślę, że jest niedziela, a niedzielę traktuję jak poniedziałek i zapominam, że w Polsce mają wolny dzień.
Wstaliśmy dosyć wcześnie, zapakowaliśmy wodę do naszego tymczasowego auta i wyruszyliśmy. Plan był taki, że jedziemy do Dukhan, czyli na drugą koniec Kataru przemierzając go w poprzek. Jest to około 80 km :) Jedzie się drogą szybkiego ruchu, wygodna, wielopasmowa i jak tylko wyjedzie sie za miasto, wokól rozciąga się pustynia. Gdzieniegdzie widać pojedyncze domki i nieduże plantacje, czyli niewielki obszar zieleni. Wiekszosc to kolor piasku i krajobraz kamienistej pustyni. Na mapie w okolicy Dukhan zaznaczona była kolorową parasolką plaża. Dukhan nie przypomina jednak typowej nadmorskiej miejscowości, czyli nie znajdziemy tam kawiarni (jak podejrzewal prof. Simon) czy smażalni ryb przy plaży jak nad naszym Bałtykiem. Ale szczerze mówiąc nawet się tego nie spodziewaliśmy, podejrzewaliśmy, że to będzie taka bardziej "dzika plaża" i tak mniej wiecej było. Niestety nie zabraliśmy strojów kąpielowych, ale jak wleźlismy do wody zamoczyc nogi, byla tak przyjemnie cieplutka, ze Marcin wskoczyl sie wykapac w slipkach. A ja biedna zostalam na brzegu na tej patelni. Bylo okolo poludnia i z nieba lał się dosłownie żar. Nic dziwnego, że wystarczyło mi 30 minut na tej plaży, żeby mi się zrobiło niedobrze. No więc naszą pierwszą wizytę nad wodą odchorowałam. Ale i tak było fajnie!

Zdjęcia (5)

Komentarze (0)