Dzis jedziemy w okolice Dukhan biwakować na pustyni. Co prawda nie doszla jeszcze paczka z Polski gdzie mamy grila, ale ognisko na biwaku jest chyba fajniejsze. Mijajac plaze w Dukhan mozna dostac sie do bardziej dzikich miejsc, jadac wzdluz lini brzegowej. I taki wlasnie jest plan. Mamy nadzieje w ten sposob uniknac tlumow ludzi i szalejacych w swoich terenowkach Arabow, ktorzy czesto nocuja w tej okolicy. Rownie popularne jest Sealine Beach, gdzie dodatkowo mozna za 5 riali napompowac spowrotem kola.
A jeszcze nie widzialam Araba, który by to sam robił. Oni od wszystkiego mają tu ludzi. Tak naprawdę jest to wykorzystywanie trudnej sytuacji Pakistańczyków, Hindusów, Filipińczyków i ludzi ze Sri Lanki, którzy we wlasnych krajach walcza z bieda, innymi nacjami albo natura. Tu pracują za marne grosze, a jak już maja ponad 1000 QR m/c to jakby Pana Boga za nogi zlapali.
...
Jak było:
jesli ktos zapomnial, to morze strasznie szumi i ciezko zasnac :)
ale wyjazd zaliczamy do udanych. Teraz wczesniej o godzine robi sie ciemno (brakuje dnia, ale w ciagu roku az tak bardzo sie nie rozni dlugosc dnia jak w PL), wiec chlopaki zapalili pochodnie juz po 18. Temperatura robi sie przyjemniejsza po zachodzie slonca i mozna siedziec na plazy i gadac. Mielismy ze soba coolery, wiec jedzenie bylo swiezutkie, a woda chlodna nawet nastepnego dnia. Szkoda tylko, ze dosc mocno wialo i sypalo piaskiem. Ale w koncu to kraj pustynny, nie ma sie co dziwic.
Smialismy sie, ze Katarczycy na niczym nie oszczedzaja. Nawet nie przestawiaja czasu na zimowy, nie mowiac juz o oswietlaniu drog. Czy ktos w PL widzial za miastem oswietlona droge przez kolejne 70 km? :)
Marcin opowiadal o chaosie biurokracyjnym, ale i fascynujacym swiecie Indii, a Wojtek zachecal do wyprawy na Tajlandie. Trzeba przyznac, ze ma chlopak talent!
Ale ja i tak jak na razie jestem za Madagaskarem :)
Ps: mimo, ze nie ma podobno skorpionow, spalismy w samochodach.
Olo mial namiot rozlozony, ale za bardzo sypalo piachem i przeniosl sie do auta.